Okrutny losie odpuść nam trochę... Ile możemy znieść? Jak w tak krótkim czasie przechodzić przez to samo? Nie zabieraj nam co chwile naszych Przyjaciół. Brakuje nam już łez i sił.

Czasem ktoś nas pyta, co jest najtrudniejsze w prowadzeniu takiego przytuliska jak nasze i takiej działalności… zdecydowanie są to pożegnania... Nie jesteśmy się w stanie na nie przygotować ani uodpornić ani z nimi pogodzić. Każde jest trudne, każde jest bolesne i każde tak bardzo niesprawiedliwe. To dzisiejsze wypaliło wielką ranę… która długo a chyba nawet nigdy się nie zagoi. Dzisiaj jest rocznica śmierci Karusia, innego wyjątkowego podopiecznego Przystani Ocalenie… Dzisiaj śmierć ponownie zabrała nam kolejnego psiego Przyjaciela.
Mamy nadzieję, że Karuś przywitał tam Dyzia…
Dyzio to był pies miłość, to jest pies miłość, tyle że od dzisiaj po drugiej stronie tęczowego mostu... Wierzymy, że wniesie tam tyle radości ile wniósł w nasze życie. Jak trudno dziś pisać o Nim w czasie przeszłym... Jak trudno pogodzić się z Jego odejściem... Jak trudno dzisiaj mówić do zobaczenia Przyjacielu...Ta jego miłość do ludzi była widoczna w każdym geście, każdym merdnięciu ogona, każdym uśmiechu na pyszczku. On kochał wszystkich ludzi, kochał świat, kochał życie. I cieszył się każdym dniem z nami, korzystał ile miał sił i tyle ile było mu dane. Kiedy dowiedzieliśmy się o Dyziu, nie było wiadomo, czy przeżyje potworności, które zgotował mu człowiek. Dyzio został skatowany i porzucony. Jego stan był ciężki ale się nie poddawał. Walczył o każdy swój dzień. Długie tygodnie trwała walka o jego życie. Na całym ciele miał rany, z których sączyła się krew z ropą. Dyzio mimo takich obrażeń, wciąż merdał ogonem na widok człowieka, jakby mówił – kochaj mnie, tylko mnie kochaj, nic więcej nie potrzebuje. Był wielkim, bardzo poczciwym psem. Uwielbiał się przytulać, uwielbiał nas i to, że wreszcie znalazł dom i był kochany. Do szczęścia potrzebował tylko miłości i czułości. Ten 16 letni psiak biegał ze znacznie młodszymi psami, bawił się i nadrabiał lata młodości, które nie były zbyt szczęśliwe. Staraliśmy się, aby niczego mu nie brakowało. Od kilku dni diagnozowaliśmy Dyzia, kolejne testy i badania. Jego stan pogorszył się nagle, Dyzio nie dawał po sobie poznać, że coś złego się dzieje. Nie chciał nas martwić, do samego końca próbował być silny ale wiemy, że już nie dawał rady. Dyzio przebywał w klinice. I dziś zwinął się w kłębek i po prostu zasnął. Sam wybrał kiedy odejść... Zwierzaki biorą od nas tyle ile potrzebują tej miłości za życia, i kiedy czują się tak całkiem spełnione po prostu nas opuszczają, żeby dac szanse innym, które jeszcze nie miały możliwości zaznania miłości, ciepła czy dobrego dotyku człowieka. Wierzymy, że tak zrobił nasz Dyziu...
Serce nam pęka, bo tak bardzo wierzyliśmy, że zdołamy ukraść jeszcze trochę czasu… że tych pięknych Dyziowych dni będzie jeszcze kilka…
Był miłością, radością i bardzo dużo wniósł do naszego przystaniowego życia. Tęsknić będziemy nie tylko my, tęsknią za nim i inne zwierzęta. Bardzo będzie tęsknił Oskar, z którym Dyzio szalał jak szczeniak. Dyzio pobiegł do Molierka, Maszki i innych naszych psiaków. Przystań dzisiaj straciła kolejny promyczek, kolejne wyjątkowe stworzenie, które mocno odcisnęło swoje łapki w naszych sercach... Te nasze promyczki coraz częściej gasną...
Bez Nich nic już nigdy nie będzie takie samo... Z każdym z Nich odchodzi cząstka nas, dzisiaj odeszła z Dyziem...

Dyziu, Dyziulku, Dyziuniu...
Kochany dziękujemy za nasz wspólny czas i za miłość i zaufanie jakimi nas obdarzyłeś. Za każdy Twój uśmiech i merdanie ogonkiem na nasz widok... Do samego końca. Za radość jaką wniosłeś.
Dziękujemy, że byłeś z nami… Cieszymy się z każdej sekundy jaką dane nam było razem spędzić, za zabawy, przytulasy i buziaki które wszystkim rozdawałeś. To dla nas zaszczyt, że mogliśmy nazywać Cię swoim Przyjacielem i gościć w naszym życiu. Szkoda tylko, że tak krótko...
W naszych sercach pozostaniesz na zawsze. Bardzo Cię kochamy i tak bardzo tęsknimy... Nigdy Cię nie zapomnimy, nigdy...

Dziękujemy wszystkim za pomoc dla Dyzia. Łzy zalewają nam twarze, nie jesteśmy w stanie zebrać myśli, nie jesteśmy w stanie wszystkich wymienić dlatego z całego serca dziękujemy WSZYSTKIM za pomoc dla Dyzia, że razem daliśmy mu szansę na lepsze życie. Ostatni raz w Jego imieniu mamy do Was ogromną prośbę...
Za leczenie Dyzia mamy do uregulowania faktury w wysokości 2900zl… Nie podołamy sami z takim wydatkiem. Serca nam pękają z rozpaczy, a równocześnie zamartwiamy się jak spłacimy jego dług. Brakuje nam już na to wszystko sił. Prosimy Was o pomoc, to ostatnia rzecz jaką możemy zrobić dla naszego Dyziuli...