Przystań ocalenie walczy o dotację o wartości 100 000 złotych!

Kochani! Nie zwalniamy, nie poddajemy się walczymy. Pomagajcie, wspierajcie i udostępniajcie! Bardzo Was prosimy o mobilizację. Taka dotacja to dla nas ogromna pomoc…
Wpłać złotówkę na naszą skarbonkę i zaproś do tego samego znajomych!
⚠️Link do naszej Skarbonki : ➡️Klik⬅️

Wciąż bardzo Was potrzebujemy!Mamy szansę dla tych naszych kalekich, schorowanych staruszków wygrać ogromną dotację...ale do tego potrzebujemy Was Kochani!
Wystarczy, że wpłacisz 1 zł na naszą skarbonkę i udostępnisz!

Bez Waszego zaangażowania i wsparcia nie wygramy. Potrzebujemy Was Kochani! Z całego serca prosimy o mobilizację, udostępnianie i wspieranie nas w tej akcji ❤ pomóżcie prosimy!
1 mail= 1 głos więc jeśli ktoś oddał kilka wpłat z tego samego maila policzą się one tylko jako jeden głos. Tu nie liczy się wysokość wpłat a ich ilość. Każda jedna wpłacona złotówka jest dla nas bezcenna. Prosimy udostępniajcie, wpłacajcie, polecajcie znajomym, może znacie kogoś, kto ma duże zasięgi i zechce udostępnić naszą skarbonkę.
Z góry dziękujemy za każdą pomoc i każde udostępnienie.

Metamorfoza Rudzi

Rudzia przyjechała z Ukrainy w takim stanie jak widoczny na zdjęciach. Co przeszła, dlaczego tak wyglądała? Nie wiemy… To już zostanie tajemnicą. Jej ciałko pokryte było ranami, była strasznie chuda, wyłysiała. Jej wyniki też były w opłakanym stanie. Najgorsze w tym wszystkim było to, że Rudzia wcale nie chciała o siebie walczyć i nie chciała nam na to pozwolić. Kompletnie nie chciała współpracować… Nie chciała jeść, nie chciała przyjmować leków... Baliśmy się, że nie uda nam się wygrać walki o zdrowie Rudzi ale na szczęście się udało❤️ Rudzia spędziła spory kawałek czasu w klinice pod najlepszą możliwą opieką. Widać tego efekty… ❤️ Dzisiaj Rudzia mieszka w naszej Przystani, jak widać na zdjęciu teraz troszkę się zaokrągliła i pozbierała. Rudzia ma problemy jelitowe dlatego wymaga specjalistycznej, rygorystycznej diety... Życie jej nie rozpieszczało ale udało nam się przywrócić uroczej Rudzi chęci do życia ❤️

Metamorfoza Kucyków

Kiedy decydujemy się na pomoc zwierzętom czasowo odebranym zawsze drżymy jaki los czeka je w momencie zabrania ich od nas. Jak sama nazwa wskazuje trafiają do nas chwilowo, niestety nie stają się nasze. My czasowo przyjmujemy je pod swoją opiekę, kiedy nie ma się kto nimi zająć. Zawsze obawiamy się co z nimi będzie potem...
Czy właściciel, który wcześniej je zaniedbał czy się nad nimi znęcał nie zrobi tego kolejny raz? Czy po prostu nie postanowi pozbyć się ,,problemu” i sprzeda je na rzeź? Czy nadal będą przeżywało piekło? Tego nigdy nie wiemy. Czasem obiecujemy sobie, że nie będziemy więcej przyjmować takich zwierząt z nieuregulowaną sytuacją prawną ale z drugiej strony jak nie my, to kto? Zwierzętom gospodarskim niewiele osób jest chętnych do pomocy. U nas mimo wszystko zawsze staramy się znaleźć miejsce dla takich zwierząt, jest nam ich strasznie szkoda bo nie ma im kto pomóc. Dlaczego obiecujemy sobie, że nie będziemy więcej przyjmować? Ponieważ kiedy trafiają do nas my traktujemy je jak nasze własne, kochamy, przytulamy, dbamy, odżywiamy, wzmacniamy i robimy wszystko co w naszej mocy, żeby pokazać im, że człowiek może być dobry. Jak potem mamy je po prostu oddać do kogoś kto zgotował im taki los? Jak mamy zapakować je do przyczepy i pozwolić odjechać w nieznane? Mamy po prostu o nich zapomnieć? Nie da się! Czasem spędzają u nas miesiące a czasem nawet lata, dla nas są nasze! Niestety nie w świetle prawa... Zawsze staramy się zrobić wszystko co w naszej mocy, żeby mimo wszystko zostały u nas. Walczymy o prawa do opieki nad nimi, czasem błagamy o możliwość odkupienia ich czy o każda inną opcję żeby mogły z nami zostać. Nie zawsze jest to łatwe. Czasem kosztuje nas to ogrom bólu, łez i nerwów. Nie każdy chce z nami współpracować. Kiedy próbujemy rozmawiać z właścicielami, którzy za wszelką cenę chcą odzyskać swoje zwierzęta musimy bardzo mocno walczyć sami ze sobą. Kiedy z uśmiechem na ustach opowiadają nam po które zwierze, kiedy przyjedzie jaka rzeźnia albo które musi urodzić żeby młode sprzedawać dalej na mięso mamy bardzo ciężko się opanować. Niecenzuralne słowa pchają się nam na usta ale musimy się powstrzymywać bo jak się narazimy to zrobią nam na złość i nie uratujemy zwierząt. Kiedy wychodzimy z takich miejsc wybuchamy zazwyczaj płaczem bo inaczej się nie da. Ile się nasłuchaliśmy tylko my wiemy... Dzięki naszemu uporowi zazwyczaj jednak te historie mają happy end. I właśnie z takim szczęśliwym zakończeniem przychodzimy do Was dzisiaj. Pamiętacie zagłodzone, zaniedbane, łysiejące kucyki? Oficjalnie stały się nasze. Uzyskaliśmy prawo do przejęcia całkowitej opieki nad nimi. Tak więc mamy nowych podopiecznych.
Od teraz nasze kosiareczki to Ruda, Luna, Kazio i Franio. Nasze szczęście jest nie do opisania słowami.

Metamorfoza Moni

Monia to klacz, która dołączyła do naszego stada. Stała w skupie koni rzeźnych i czekała na ratunek. Wspólnie z Wami udało się nam ocalić życie. Codziennie doświadcza nowych rzeczy, każdego dnia nawiązuje nowe znajomości i uczy się jak się żyje, kiedy jest się końskim emerytem. Jest wszystkim bardzo zaciekawiona i mamy wrażenie, że podoba się jej to nowe życie. To klacz zniszczona bardzo przez życie. Jej organizm potrzebuje stałego wspierania witaminami i dobrymi paszami. Monia ponad wszystko kocha jedzenie. Średnio przepada za ludźmi i innymi końmi 🙂

Odszedł Dzikusek

Nawet nie wiemy jak zacząć… Jedyne o czym teraz myślimy to o tym, że nie mamy już sił… Nie mamy sił, nie mamy już łez żeby żegnać kolejnych podopiecznych… Ledwie otrząśniemy się po odejściu jednego musimy żegnać kolejnego… Dzisiaj przyszło nam żegnać wyjątkowego mieszkańca Przystani- Dzikuska… Zajmował on szczególne miejsca w naszych sercach… Był wyjątkowy… Przeszliśmy razem długą i trudną drogę od dzikiego, prychającego na nas kocura do największej kociej przytulanki i miłości… W Przystani Ocalenie od dawna funkcjonuje kocia stołówka. Bezdomne koty zawsze tam znajdą pożywienie. Przez jakiś czas przychodził do nas dziki kot. Kradł jedzenie i uciekał, byle go nikt nie dotknął, byle nikt nic do niego nie mówił. Zawsze bardzo głodny, jadł znacznie więcej niż inni. Pewnej nocy znaleźliśmy go w ciężkim stanie. Nie reagował na nic, był cały mokry, we własnych odchodach. Natychmiast pojechaliśmy z nim do weterynarza. Nie wiemy, co mu się przydarzyło…. Od tego czasu wołaliśmy
na niego Dzikusek. Po tym, jak udzieliliśmy mu pomocy, jego stosunek do nas się zmienił. Zacząl się do nas tulić, głośno mruczeć, jakby zrozumiał, że nic mu tutaj nie grozi. Pokochał swój nowy przystaniowy dom. Stał się takim Przystaniowym szefem…Nigdy nigdzie się nie oddalał, zawsze był blisko. Dzikusek żył na swoich zasadach… Był starszym kocurkiem, bardzo chcieliśmy żeby mieszkał w domu, żeby cały czas był w ciepłym. Jednak on tak nie chciał… Jednymi drzwiami wnosiliśmy go do domu a on drugimi wychodził… Jego największym szczęściem była wolność. Kiedy chciał wchodził sam, kiedy nie chciał nikt nie był w stanie go do tego zmusić. Dzikusek był od zawsze uparty, żył tak jak chciał… Dzikusek w ostatnim czasie podupadł na zdrowiu. Był moment, że było kiepsko ale się pozbierał i znowu normalnie funkcjonował. Mieliśmy nadzieję, że tym razem też tak będzie… Mieliśmy nadzieję, że jeszcze z nami zostanie, przecież wszyscy tak bardzo go kochaliśmy… Niestety Dzikusek miał inne plany… Postanowił uciec nam za Tęczowy Most, do tego lepszego zwierzęcego świata… Dzikusek chyba wiedział, że odchodzi… Kiedy braliśmy go na ręce tak mocno wtulał się w nas i tak bardzo głośno mruczał… Dla nas było to normalne bo Dzikusek właśnie był taką przytulanką… On jednak w taki sposób się z nami żegnał… Bardzo nam ciężko pisać to pożegnanie… Każdy kto chociaż raz był w naszej Przystani musi kojarzyć kilka kotów, które zawsze przed drzwiami radośnie Was witały- to był Jasiek, Kuloczek i Dzikusek… Dzisiaj nie ma już z nami żadnego z nich… Ten rok odebrał nam całą 3 naszych Przystaniowych szefów… Już nigdy żaden z Nich, Was nie przywita… Już nigdy… Kiedy odszedł Jasiek, potem Kuloczek tak strasznie martwiliśmy się o Dzikuska, nawet nie dopuszczaliśmy do siebie myśli, że kiedyś zabraknie też Jego… Niestety zabrakło…
Nie spodziewaliśmy się, że będziemy musieli pożegnać się tak szybko… To wszystko takie niesprawiedliwe… Bez Dzikuska nic już nie będzie takie samo… Odejście naszej trójki kocich szefów zakończyło pewien wyjątkowy etap w Przystaniowym życiu… Będzie ich bardzo, bardzo brakować…Datę 7 listopada będziemy już zawsze pamiętać… 7 listopada na zawsze przestało bić serduszko naszego Dzikuska…

Dzikusku, Dzikuniu…
Pożegnanie Cię to jedno z trudniejszych jakie przyszło mi napisać. Tak ciężko mi uwierzyć, że nie ma Cię już z nami… Jeszcze 4dni temu nosiłam Cię na rękach, przytulałam a Ty tak głośno mi mruczałeś…
Teraz już wiem, że się ze mną żegnałeś… Jednak my wszyscy mieliśmy nadzieję, że to jeszcze nie Twój czas… Wierzyliśmy, że pokonasz chorobę tak samo jak wiele innych przeciwności w Twoim życiu. Niestety tak się nie stało… Wczoraj Twoje serduszko zabiło dla nas ostatni raz, ostatni raz usłyszeliśmy Twoje mruczenie… Wszystko co jeszcze tak wiele miesięcy temu było tym pierwszym, wczoraj było tym ostatnim… Ciężko przyjechać do Przystani, podejść pod drzwi i nie zobaczyć Cię już czekającego żeby się przywitać… Kto będzie otwierał z nami paczki? Kto będzie z nami sprzątał przed domem? Kogo będziemy jednymi drzwiami wnosić a kto drugimi zaraz ucieknie żeby postawić na swoim? Z Tobą Dzikuniu odeszła ogromna część każdego z nas. Chyba nie było osoby, która by Cię nie pokochała… Skradłeś wiele ludzkich serc, naszych, naszych gości, naszych pracowników… Pojawiłeś się w naszym życiu tak nagle i niespodziewanie ale zająłeś w nim szczególne miejsce. Nigdy o Tobie nie zapomnimy, nigdy… Zawsze będziemy mieć przed oczami widok, kiedy czekałeś na nas pod drzwiami żeby się przywitać… Nasza wspólna podróż przez życie dobiegła końca ale pozostały nam przepiękne wspomnienia, ogrom zdjęć i filmów… W jednej chwili tak wiele się zmieniło… Dziękujemy Ci Dzikusku za wszystko… Za to, że na swój dom wybrałeś Przystań, za to, że nam zaufałeś, za to jak wiele wniosłeś w nasze życie, za to jak wiele nas nauczyłeś, za to, że po prostu byłeś… Ciężko nam będzie bez Ciebie ukochany… Ale nie martw się… Krocz dumnie za Tęczowy Most do Jaśka, Kuloczka, Śnieżka… Kiedy przyjdzie nasz czas znowu się tam spotkamy i będzie tak jak było tu… Bardzo Cię kochamy i nigdy nie zapomnimy o Tobie nasz uparciuszku… Do zobaczenia, gdzieś, kiedyś w tym lepszym życiu…

Łatka uratowana!

Życie Łatki nie rozpieszczało. Teraz jest już bezpieczna i przed Nią piękne, pozbawione bólu, cierpienia i tęsknoty życie. Chcemy pokazać Jej, że takie życie może być naprawdę piękne i obfitować w smakołyki, pyszne warzywa i witaminy żeby Ją wzmocnić. Łatka jeszcze nie zna takich rzeczy bo nigdy ich nie miała. Jednak my chcemy dać jej szanse spróbowania czegoś innego niż siano. Potrzebujemy do tego Waszej pomocy kochani. Czy znajdzie się dobra dusza, która kupi Łatce jakiś przysmak?

✅Smakołyki można zamówić tutaj:
➡️klik⬅️

✅lizawkę tutaj:

➡️Klik⬅️

✅ witaminy tutaj:

➡️Klik⬅️

Już jakiś czas temu stworzyliśmy Przystaniowy Sklepik, w którym znajdziecie wiele pyszności dla naszych zwierząt. Tam są też artykuły niezbędne do funkcjonowania naszego przytuliska - jak np środki czystości. Zamawiając tam warzywa i owoce, karmy, przysmaki i inne potrzebne nam rzeczy nie zapłacisz za wysyłkę, a nasze zwierzęta szybko dostaną swoje pyszności.
Łatce ogrom radości sprawi:

➡️ Marchewka: Klik

➡️ Buraki: Klik

➡️ Kapusta: Klik

Nie będzie dodatkowych kosztów za dostawę, a podopieczni Przystani Ocalenie dostaną pyszności. Prosimy, aby w formularzu dostawy wpisać swój adres. Tylko w taki sposób będziemy wiedzieć od kogo są zakupy. (Nie martw się nie zostaną wysłane do Ciebie!) Jeśli wolisz pozostać anonimowy lub mieszkasz za granicą, prosimy o wpisanie naszego adresu.

Można też wpłacić kilka złotych na ten cel:
91 1050 1399 1000 0022 0998 2426 z dopiskiem "dla Łatki"
Komitet Pomocy dla Zwierząt
ul. Bałuckiego 7/37
43-100 Tychy
Dla przelewów zagranicznych: Nr IBAN: PL 91 10501399 1000002209982426
Nr BIC(SWIFT): INGBPLPW
link bezpośredni do płatności PayPal dostępny w zakładce " jak możesz pomóc" na naszej stronie www.przystanocalenie.pl lub wskazując adres email odbiorcy Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
Z góry dziękujemy, za każdą pomoc ❤