Fatima dziękuje za życie i prosi za źrebną klaczą z tego samego miejsca…..

Kochani! Pragniemy podziękować za ocalone życie Fatimy- było tak niewiele czasu, ale udało się i możemy powiedzieć, że to kolejny sukces. Wiemy bardzo dobrze, że poprzez ocalenie tego jednego nie zmienimy świata, ale wiemy też, że dajemy życie właśnie temu jednemu, a dla niego to jest jedyna szansa. W ostatnim czasie często WAS o coś prosimy, a Wy- Kochani Przyjaciele- nie zostawiacie nas bez pomocy i niesiecie potrzebującym bezcenną pomoc.

Dziękujemy za troskę o naszych podopiecznych, ale także za serce jakie okazujecie nam, gdy rozumiecie nasze problemy i rozterki np. gdy przychodzi dokonywać trudnych wyborów. Uratowanie Fatimy, to widok innych koni stojących obok niej i oczekujących na śmierć, co pozostawia w nas traumę na całe życie, bo dla nas one wszystkie są piękne i godne życia. Ostatnio mamy wiele problemów i często mówimy sobie dość, już więcej nie damy rady, nie podołamy trudom dnia codziennego. Ale widok tych, które patrząc nam w oczy przerażone proszą o pomoc zmienia nasze emocje…. Będąc w skupie koni pod Krakowem, zobaczyliśmy wiele oczu w nas wpatrzonych….. i nie da się przejść obok obojętnie. Stoi tam także, bezimienna kasztanowata prawdopodobnie źrebna klacz. Z jakiegoś powodu nagle się znudziła dawnemu właścicielowi, choć miał wobec niej jakieś plany- pewnie biznesowe- bo ją zaźrebił. Klacz oprócz paszportu posiada świadectwo z krycia z września 2010r. Miała być matką, ale wszystko wskazuje na to, że zabraknie czasu, aby urodziła, aby jej małe źrebię mogło zobaczyć świat, Kasztanka stoi razem z innymi końmi czekając na swoją kolej do rzeźni… a zawsze słyszeliśmy- przecież źrebnych klaczy nikt nie zabija… jej przypadek to dowód na to, że źrebak nie jest przeszkodą, bo komuś nie opłacało się trzymać jej do lipca. Ma już zaplanowany wywóz, chcielibyśmy zdążyć przed rzeźnia- jednak to jak wołanie o cud!!!

Zostało zaledwie kilka dni, bo tam nie ma sentymentów, tam liczy się biznes, albo bierzesz albo nie. Tam nikt nie poklepie, nie pogłaska, tam na porządku dziennym jest metalowy pręt dla tych, które nie słuchają, które chcą się oderwać od ściany z 30 cm łańcucha. Przywiązane na krótko stoją przyklejone do ściany, we własnych odchodach, bez podściółki. Nie mają żadnej możliwości wyjścia na pastwiska, zobaczenia słońca. I tak mijają im ostatnie dni życia. Możemy coś zrobić- pomóżcie nam, przecież źrebnych klaczy się nie zabija… Prosimy posyłajcie tę prośbę dalej, może dzięki naszemu łańcuchowi dobrych serc uda nam się ocalić Kasztankę, a za wszelkie wpłaty z dopiskiem dla Kasztanki z całego serca dziękujemy. Razem z Państwem pragniemy ocalić klacz z ostatniego zdjęcia, prosimy zobaczcie sami jak trudno dokonać tego strasznego wyboru…  Pragniemy napisać Państwu, że gdybyśmy nie zdążyli, bo konie z tego miejsca są wywożone na rzeź to podarujemy życie innemu końskiemu skazańcowi.