Mona uratowana 14.07.2003 r. z targów końskich w Bodzentynie. Kupiliśmy ją (tego samego dnia co Hawanę) ratując przed niechybną śmiercią w transporcie do włoskiej rzeźni, gdyż miała złamaną tylną nogę. Złamanie jest tak stare- może kilka miesięcy- że w miejscu złamania powstał staw rzekomy. Wiele miesięcy żyła z tą złamaną nogą, może nawet pracowała, albo tuczono ją, aby była cięższa, a tym samym droższa przy sprzedaży do rzeźni. Jest koniem ciężkim, pociągowym, ale bardzo pięknym-maści izabelowatej, ze wspaniałą, dużą latarnią na głowie i kręconą, jasną grzywą. Jest młoda, ma około 3 lata-ufamy, że kiedyś powróci do pełnej sprawności. Imię nadała jej Pani Kasia z Krakowa, która przekazuje środki na jej utrzymanie, za co jej serdecznie dziękujemy. Jest silna i pełna życia co pokazuje łamiąc wszystkie płoty, wygina nawet metalowe rurki.